Тоска по родине Cwietajewej.
Sentyment ojczyźniany! Ty
Dawno rozwiana o chimero.
Dokładnie obojętnie mi
Gdzie też samotność mi doskwierać
Ma, i po jakim bruku bym
Wlokła się z koszem z zakupami
W dom, co się czuć nie daje mym
Ale szpitalem, koszarami.
Wszystko mi jedno, kogo wśród
Stroszyć się będę jak spętana
Lwica, spomiędzy kogo znów
Niezmiennie będę rugowana
W siebie, w czującą jedną jaźń
Jak biały niedźwiedź bez zmarzliny
Gdzie nie przywyknę - próżny czas
Gdzie poniżenia smak jedyny.
Język mnie nie zuroczy też
Ojczysty,zwami, co i znane
Cóż za różnica, w jakimżeż
Niezrozumiana pozostanę?
Czytelnik, mól brukowców ton,
Pożeracz chłamu cóż mi powie?
Wszak z dwudziestego wieku on
A moim wiekiem – kiedykolwiek!
Jak pień zastygłej niemo tkwić
Co jeden został ze szpaleru
Wszyscy i wszystko –jedno: nic
A jeszcze mniej - gdy będę szczera -
Macierz; to przeszłość, więcej cóż?
Wszystkiemi znaki i symbole,
Daty– jak ręką odjął już.
Duszam,zrodzona w szczerym polu.
Nie strzegła ojcowizna mnie
Ma, i jak nie wiem szpicel szczwany
Wzdłuż ni wskroś nie doszuka się
W mej duszy pięten ojczyźnianych.
Obcy dom każdy, próżny chram
Wszystko za jedno, wciąż jednako.
Chyba, że krzew po drodze mam
I jeszcze jarzębinę taką...
3 maja 1934